Travis
Od kiedy w stołówce pojawił się Tanatos wiedziałem, że będą problemy. Chejron dał nam karę i musieliśmy do świąt poświęcać swój wolny czas na sprzątanie w kuchni i stajni. Masakra! Tylko ci Huncwoci byli wyluzowani. Zapytałem się tej Rudej dlaczego i powiedziała, że oni zawsze dostają szlabany, a ta wymiana jest jednym z nich.
- Connor, jak mam ją przeprosić? - spytałem brata.
- To będzie niezwykle trudne. Potrzebne są kwiaty, świece, gitara...
- Dlaczego gitara?
- Będziesz śpiewał bez muzyki? - spytał jakby to było oczywiste.
- Nie będę dla nikogo śpiewać - syknąłem.
- Travis - podparł się rękoma o boki - śpiewasz cudnie. Jakbyś pokazał Rose, że potrafisz więcej niż żartować dawno by się z tobą umówiła.
Zatkało mnie. Connor Stoll, mój brat bliźniak - choć ja jestem straszy o rok - żartowniś wykazuje drobiny inteligencji.
- Eeee... Connor, czego żeś się nażarł? - nadal byłem w szoku.
- Błagam cię, nie odbieraj mi tej chwili - poprosił składając ręce jak do modlitwy.
- Ok. To pomożesz mi? - dodałem jeszcze.
- Jasne! Zawsze możesz na mnie liczyć, bracie. No chyba, że jestem na randce - puścił mi oczko.
Zaśmialiśmy się i po chwili biliśmy się jak na braci przystało.
Wieczorem razem z bratem poustawialiśmy wszystkie potrzebne przedmioty wokół domku Tanatosa.
- Czy na prawdę zależy ci na niej? - szepnął Connor.
- Bardzo - odszepnąłem.
- Nie przeszkadza ci, że jest...?
- Córką Tanatosa? Nie, wcale nie.
Connor skrył się za zaroślami. Zebrałem całą odwagę jaką miałem i rzuciłem kamieniem w okno domku.
Po kilku sekundach wyjrzała przez okno Rose. Spojrzała na mnie wilkiem.
- Czego chcesz? zapytała chłodno.
- Przeprosić.
- Po co te kwiaty, świece i gitara?
- Jeśli nie przyjmiesz moich przeprosin zacznę śpiewać - zaszantażowałem ją - i musisz przyjąć kwiaty.
- No dobraaa - wyszła przed domek.
- Ale z zakładu nie rezygnuję - podałem jej bukiet białych róż, zresztą jej ulubionych - i przepraszam.
- Nie gniewam się, na razie. Mam nadzieję, że przegrasz - cmoknęła mnie w policzek i weszła do środka.
Dotknąłem miejsca, gzie wylądowały jej usta. Rany! Może jednak jest nadzieja.
Ruszyłem w stronę domku Hermesa. Connor czatował na mnie na werandzie.
- I co? - spytał bez ogródek.
- Przyjęła - odparłem i wszedłem do środka.
Connor już o nic nie pytał. Położył się na swoim łóżku i zasnął. Ja nie mogłem. Cały czas myślałem o blondynce. Kiedy w końcu Hypnos (hehe jaka ironia losu)* się nade mną ulitował, nie miałem żadnych snów.
Rano byłem niezwykle wypoczęty i pełen energii. Razem z bratem ustawiliśmy cały domek w dwuszeregu i poprowadziliśmy na śniadanie.
W stołówce szukałem złotych oczu, ale nie znalazłem ich. Najwyraźniej ich właścicielka przyjdzie później.
- Ej, Travis. Udało ci się? - spytał jeden z moich przyrodnich braci, chyba Mark.
- No, widzisz jaki jestem przystojny. Każda mi wybaczy - wzruszyłem lekceważąco ramionami.
- Skąd wiesz, czy nie udawałam - usłyszałem za sobą wesoły głos.
- Rose, miło cię widzieć.
- Ciebie jakoś nie szczególnie - powiedziała sarkastycznie w moją stronę - cześć Mark - pomachała mojemu bratu i poszła w stronę swojego stolika.
- Czemu ona się do ciebie odzywa? - zapytałem Marka.
- Rozmawia ze wszystkimi tylko nie z tobą i Connorem.
- Dlaczego?
- Bo ją denerwujesz.
- A ty nie?
- Też.
- To kto ją nie denerwuje?
- Demetrii Black. Popytaj go.
Wstałem od stołu i udałem się w stronę domku Hypnosa. Jak tylko się do niego zbliżyłem poczułem się senny. Uszczypnąłem się i i wszedłem do środka.
W pomieszczeniu było pełno łóżek i poduszek. Kilku chłopców spało. Słychać było tylko chrapanie i moje kroki.
- Black - potrząsnąłem chłopakiem - Black! Wstawaj do cholery - warknąłem.
- Czego? - zapytał półprzytomny.
- Chodzi o Rose...
- Nic ci nie powiem.
- To kto może mi powiedzieć?
- Dorcas Meadowes. To ta z czarnymi włosami i fioletowymi oczami. Straszna gaduła - dodał i padł ponownie na łóżko.
- Koleś! Zajęcia - powiedziałem do Demetrego.
- Cholera! - syknął i wybiegł z łóżka. Ubrał się w błyskawicznym tempie - wychodzimy - zwrócił się do mnie.
Kiedy wyszliśmy Black udał się w stronę strzelnicy, a ja na arenę do szermierki. Tam spotkałem jakich tam? Aaaa... Gryfonów, wszystkich ośmiu. Odnalazłem Dorcas. Próbowała ćwiczyć z Connorem, ale on nie dawał jej żadnych forów.
- Connor, zajmij się jakimś herosem. Ja ją nauczę. Ty się do tego nie nadajesz - uśmiechnąłem się w jego stronę.
- Potem się policzymy - wskazał na mnie palcem, po czym poszedł pomagać chłopakom.
- Nauczę cię posługiwać mieczem, ale odpowiesz na moje pytania - powiedziałem Dorcas
- Ok.
Pokazałem jej kilka trików, dzięki którym może zyskać przewagę.
- Teraz powiedz mi jak poderwać Rose - powiedziałem do niej bez ogródek.
- To nie możliwe - odpowiedziała z uśmiechem.
- Wszystko jest możliwe.
- Pokaż jej, że jesteś coś wart. Obiecaj jej, że jeśli przez jakiś czas nie będziesz żartować, to ma się z tobą umówić.
- Masz rację. To nie możliwe - powiedziałam całkiem poważnie, a ona się zaśmiała - to wcale nie jest śmieszne - popatrzyła na mnie jak na idiotę, nie przestając się śmiać.
- Haha... No dobra... Haha... Zapytam dziewczyn... Hahahaha... czy ci pomogą - wyraźnie było widać, że próbuje powstrzymać śmiech, ale po prostu nie mogła - powiem ci po kolacji, aby Rose nie zauważyła - Meadowes otrząsnęła się z napadu śmiechu.
- Jaki haczyk?
- Nauczysz mnie szermierki - wstała i podeszła do swoich przyjaciółek.
Dobra. Jakoż mi się uda ją nauczyć. Ale JAK MAM PRZESTAĆ ŻARTOWAĆ?! To niemożliwe! Ok. Spróbuję. Ale niczego nie obiecuję.
________________________
*Hypnos - bliźniaczy brat Tanatosa. Jako, że Rose jest córką Tanatosa, to Hypnos jest jej wujkiem.
- Czy na prawdę zależy ci na niej? - szepnął Connor.
- Bardzo - odszepnąłem.
- Nie przeszkadza ci, że jest...?
- Córką Tanatosa? Nie, wcale nie.
Connor skrył się za zaroślami. Zebrałem całą odwagę jaką miałem i rzuciłem kamieniem w okno domku.
Po kilku sekundach wyjrzała przez okno Rose. Spojrzała na mnie wilkiem.
- Czego chcesz? zapytała chłodno.
- Przeprosić.
- Po co te kwiaty, świece i gitara?
- Jeśli nie przyjmiesz moich przeprosin zacznę śpiewać - zaszantażowałem ją - i musisz przyjąć kwiaty.
- No dobraaa - wyszła przed domek.
- Ale z zakładu nie rezygnuję - podałem jej bukiet białych róż, zresztą jej ulubionych - i przepraszam.
- Nie gniewam się, na razie. Mam nadzieję, że przegrasz - cmoknęła mnie w policzek i weszła do środka.
Dotknąłem miejsca, gzie wylądowały jej usta. Rany! Może jednak jest nadzieja.
Ruszyłem w stronę domku Hermesa. Connor czatował na mnie na werandzie.
- I co? - spytał bez ogródek.
- Przyjęła - odparłem i wszedłem do środka.
Connor już o nic nie pytał. Położył się na swoim łóżku i zasnął. Ja nie mogłem. Cały czas myślałem o blondynce. Kiedy w końcu Hypnos (hehe jaka ironia losu)* się nade mną ulitował, nie miałem żadnych snów.
Rano byłem niezwykle wypoczęty i pełen energii. Razem z bratem ustawiliśmy cały domek w dwuszeregu i poprowadziliśmy na śniadanie.
W stołówce szukałem złotych oczu, ale nie znalazłem ich. Najwyraźniej ich właścicielka przyjdzie później.
- Ej, Travis. Udało ci się? - spytał jeden z moich przyrodnich braci, chyba Mark.
- No, widzisz jaki jestem przystojny. Każda mi wybaczy - wzruszyłem lekceważąco ramionami.
- Skąd wiesz, czy nie udawałam - usłyszałem za sobą wesoły głos.
- Rose, miło cię widzieć.
- Ciebie jakoś nie szczególnie - powiedziała sarkastycznie w moją stronę - cześć Mark - pomachała mojemu bratu i poszła w stronę swojego stolika.
- Czemu ona się do ciebie odzywa? - zapytałem Marka.
- Rozmawia ze wszystkimi tylko nie z tobą i Connorem.
- Dlaczego?
- Bo ją denerwujesz.
- A ty nie?
- Też.
- To kto ją nie denerwuje?
- Demetrii Black. Popytaj go.
Wstałem od stołu i udałem się w stronę domku Hypnosa. Jak tylko się do niego zbliżyłem poczułem się senny. Uszczypnąłem się i i wszedłem do środka.
W pomieszczeniu było pełno łóżek i poduszek. Kilku chłopców spało. Słychać było tylko chrapanie i moje kroki.
- Black - potrząsnąłem chłopakiem - Black! Wstawaj do cholery - warknąłem.
- Czego? - zapytał półprzytomny.
- Chodzi o Rose...
- Nic ci nie powiem.
- To kto może mi powiedzieć?
- Dorcas Meadowes. To ta z czarnymi włosami i fioletowymi oczami. Straszna gaduła - dodał i padł ponownie na łóżko.
- Koleś! Zajęcia - powiedziałem do Demetrego.
- Cholera! - syknął i wybiegł z łóżka. Ubrał się w błyskawicznym tempie - wychodzimy - zwrócił się do mnie.
Kiedy wyszliśmy Black udał się w stronę strzelnicy, a ja na arenę do szermierki. Tam spotkałem jakich tam? Aaaa... Gryfonów, wszystkich ośmiu. Odnalazłem Dorcas. Próbowała ćwiczyć z Connorem, ale on nie dawał jej żadnych forów.
- Connor, zajmij się jakimś herosem. Ja ją nauczę. Ty się do tego nie nadajesz - uśmiechnąłem się w jego stronę.
- Potem się policzymy - wskazał na mnie palcem, po czym poszedł pomagać chłopakom.
- Nauczę cię posługiwać mieczem, ale odpowiesz na moje pytania - powiedziałem Dorcas
- Ok.
Pokazałem jej kilka trików, dzięki którym może zyskać przewagę.
- Teraz powiedz mi jak poderwać Rose - powiedziałem do niej bez ogródek.
- To nie możliwe - odpowiedziała z uśmiechem.
- Wszystko jest możliwe.
- Pokaż jej, że jesteś coś wart. Obiecaj jej, że jeśli przez jakiś czas nie będziesz żartować, to ma się z tobą umówić.
- Masz rację. To nie możliwe - powiedziałam całkiem poważnie, a ona się zaśmiała - to wcale nie jest śmieszne - popatrzyła na mnie jak na idiotę, nie przestając się śmiać.
- Haha... No dobra... Haha... Zapytam dziewczyn... Hahahaha... czy ci pomogą - wyraźnie było widać, że próbuje powstrzymać śmiech, ale po prostu nie mogła - powiem ci po kolacji, aby Rose nie zauważyła - Meadowes otrząsnęła się z napadu śmiechu.
- Jaki haczyk?
- Nauczysz mnie szermierki - wstała i podeszła do swoich przyjaciółek.
Dobra. Jakoż mi się uda ją nauczyć. Ale JAK MAM PRZESTAĆ ŻARTOWAĆ?! To niemożliwe! Ok. Spróbuję. Ale niczego nie obiecuję.
________________________
*Hypnos - bliźniaczy brat Tanatosa. Jako, że Rose jest córką Tanatosa, to Hypnos jest jej wujkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz