31 maja 2016

Rozdział 8, czyli przegrana prowadzi do wygranej

 Kolejne dni wyglądały tak samo. Rano pobudka i śniadanie, a potem zajęcia. Popołudniu treningi i posiłek i znowu treningi. A wieczorem kolacja i odpoczynek po całym dniu. I tak przeminął październik i listopad. Zaczął się grudzień. Rose i Travis nadal trwali w swoim zakładzie. Jak do tej pory to syn Hermesa ledwo wytrzymywał bez patrzenia na Rose.
 Święta zbliżały się wielkimi krokami, a tym samym koniec pobytu czarodziejów w Obozie Herosów.
 - Rose! - krzyknął James wskazując palcem niebo.
 - Śnieg. I co z tego? Jeśli nie chcemy to go tu nie będzie - heroska wzruszyła ramionami.
 - Ale my chcemy! - krzyknęło kilkoro herosów i śnieg zaczął opadać na ziemię.
 - Aha - mruknęła Rose.
 - Może zakończysz ten głupi zakład z Stollem? - ponownie zapytał ją Demetrii, z którym się pogodziła.
 - Przestań już o tym mówić. Nie mogę przegrać.
 - To się zaczyna robić chore! On ledwo wytrzymuje bez zagadania do ciebie - oburzył się Black.
 - Niech przyzna, że wygrałam, to będzie mógł ze mną rozmawiać.
 - Ale już nie podrywać - uzupełnij jej wypowiedź syn Hypnosa.
 - Właśnie - westchnęła Castle.
 - Czy ty właśnie przyznałaś się, że brakuje ci jego podrywu? Ja nie wierzę! Może się zakochałaś? - zachwycał się Demetrii.
 - Wcale nie! Idź się lecz! - warknęła córka Tanatosa.
 - Ja jestem zdrowy. To ty nie potrafisz przyznać, że się zakochałaś - mruknął Black.
 - Chejron zwołał zabranie. Wszyscy grupowi mają się stawić - powiedział Percy i pobiegł zawiadomić resztę.
 - Oj ty biedna! Co ty poczniesz ze Stollem w jednym pomieszczeniu - zawodził heros.
 - Cicho! - Rose zatkała mu usta dłonią.
 Chłopak szybko oderwał jej rękę od swojej buzi. Zaczął się śmiać, a wraz z nim Rosalie. Dawno nie mieli takiego odprężenia. I to wszystko przez chłopaka!
 - Siadajcie śmieszki - zwrócił się do nich Chejron, kiedy weszli do Wielkiego Domu.
 Kuzyni usiedli na kanapie. Czekali jeszcze pięć minut aż zjawią się wszyscy grupowi.
 - Więc jak wiecie kończy się pobyt czarodziejów w naszym obozie. W następnym półroczu będą w Obozie Jupiter. A my i Rzymianie będziemy musieli wyznaczyć kilkoro uczniów, którzy pojadą na cały rok szkolny do Hogwartu. Po świętach nie będziemy mieć zbytnio czasu na wyznaczenie obozowiczów, więc robimy to dzisiaj - oznajmił centaur. - Każdy grupowy losuje dwójkę ze swojego rodzeństwa, chłopca i dziewczynę. Jako, że u nas od Zeusa jest tylko Jason, a Thalia nie może pojechać, jedzie tylko on. Od Hery nie mamy nikogo, a od Posejdona możemy jedynie wysłać Percy'ego.....
 I wymienił dzieci każdego boga, gdzie nie było wyboru, czyli Zeusa, Posejdona Hadesa, Tanatosa i Hypnosa, bo akuratnie od Hypnosa mógł pojechać jedynie Demetrii, ponieważ miał samych braci, którzy tylko chcą spać.
 - Zapowiada się ciekawie - mruknął pod nosem syn Hypnosa.
 - Jeśli wypadnie Travis moje życie będzie piekłem - dodała Rosie.
 Od większości bogów wypadli mało znani w obozie herosi, więc kuzynostwo się nie przysłuchiwało temu. Od Ateny jechała Annabeth dlatego, że Percy także jechał. Kiedy Connor wkładał rękę do pudełka, Rose trzymała kciuki by nie wypadł jego brat.
 - Annie Hale i..... Wybacz Rose, ale Travis Stoll - powiedział Connor.
 Córka Tanatosa kątem oka spostrzegła jak denerwujący syn Hermesa się cieszy.
 Dla pewności Chejron spojrzał na kartki.
 - Niestety panno Castle, ale ma pani pecha - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.
 - Niech mnie pan nie dobija - szepnęła blondynka i schowała swoją twarz w dłoniach.
 Po skończonej naradzie herosi opuszczali Wielki Dom. Została jedynie Rosalie. Chciała poukładać sobie wszystko w głowie. Argumenty Demetriego, to całe wylosowanie Travisa oraz jej własne uczucia. Od ponad miesiąca były zagmatwane.
 - Jeśli nie chcesz bym jechał, to nie pojadę - odezwał się Travis siadając obok niej na sofie.
 - Nie o to chodzi - mruknęła.
 - A o co? - zapytał.
 - O los. Nie widzisz, że wszystko i wszyscy chcą byśmy byli razem? A ja nie potrafię.
 - I właśnie nie rozumiem czego nie potrafisz.
 - Przegrać, Travis. Raz prawie przegrałam. Dosłownie wszystko. Nie powtórzę więcej tego błędu. Nigdy więcej - po policzku Rose spłynęła jedna, samotna łza.
 - Ja cię nie opuszczę i nie pozwolę ci przegrać - mówił Stoll. - Zrozum to wreszcie dziewczyno - warknął i pocałował ją.
 Tym razem się nie opierała. Pozwoliła mu wręcz na to. Mimo, że przegrała zakład, wygrała coś o wiele lepszego.

 - A mówiłem, że będą razem! - wydarł się na cały obóz Demetrii Black.
 - Ale kto? - zapytał Potter.
 - Rose i Travis!
 - Musimy to opić - oznajmił Connor. - Dawać zgrzewki coli i pepsi. Nie! Dawać wszystko!

_____________________________
Proszę komentujcie. Ostatnio przez brak komentarzy na wszystkich moich opowiadaniach mam poważne braki weny. To boli jak cholera :(

I zmienił się wygląd bloga dzięki http://graphicpoison.blogspot.com/

23 lutego 2016

Rozdział siódmy, czyli "Zobaczymy"

 Po kłótni z Demetrim Rose czuła się cholernie źle. Na treningach wypadała gorzej od Clovisa, który głównie spał.
 - Clovis! Zaskakujesz mnie - powiedział Percy klepiąc chłopaka po plecach - wygrałeś z Castle. Moje gratulacje!
 - Co zrooooooobiłem? - ziewnął.
 - Wygrałeś z córką Tanatosa cielaku - krzyknął Leo.
 - Niemożliweeee - położył się na miękkiej trawie i zasnął.
 - Odprowadzę go do domku - mruknął D.Black* i podniósł chłopaka z ziemi.
 Nico patrzył na całą sytuację z ukrycia. Zauważył, że dziewczyna jest od kilku tygodni jakaś nie swoja. Mało jadła. Nie patrzyła na nikogo. Nie miała tej swojej energii podczas walki. W ogóle była dziwna.
 - Rose. Co się dzieje? - zapytał ją Chejron po kolacji.
 - Nic - ta sama odpowiedź co zawsze.
 - Widzę, że coś się dzieje. Jeszcze nigdy nie przegrałaś pojedynku! Coś jest na rzeczy - jak zawsze spostrzegawczy.
 - Pokłóciłam się z Demetrim. O to, że odrzucam Travisa. Ale ja go nie kocham! Nikt tego nie rozumie.
 - Daj im czas by zrozumieli. A teraz masz się wziąć w garść. Pokaż, że jesteś córką Tanatosa i nie przejmuj się innymi. Rób to co uważasz za słuszne. Idź do domku. Zaraz będzie cisza nocna, a harpie nie mają litości - puścił do niej oczko.
 Blondynka poszła za radą centaura. Następnego dnia wyglądała tak jakby nic się nie wydarzyło. Na wszystkich zajęciach była najlepsza. Wręcz niepokonana. Każdy patrzył na nią z podziwem. A ona dumnie wyprostowana popatrzyła wprost na syna Hypnosa. Jej oczy mówiły: "I co? Nadal jestem ta zła?"
 - Gratulacje Rosalie - powiedział Travis lekko się uśmiechając.
 - Dzięki - odparła i odwróciła się od niego.
 - Jak się czujesz - nie chciał się od niej odczepić.
 - Dobrze.
 - Kłamiesz. Nigdy nie kłóciłaś się z Demetrim. Co się stało?
 - Chcesz wiedzieć co się stało? - krzyknęła wzburzona. - Przez ciebie mój najlepszy przyjaciel się do mnie nie odzywa, bo cię nie kocham. Moje koleżanki spiskują przeciw mnie, bo cię nie kocham. Nawet ty mnie nachodzisz, bo cię nie kocham! Nie rozumiesz? Ja nie mogę kochać! To nie dla mnie!
 - Przestań! - zaskoczył ją. - Każdy zasługuje na miłość. Nawet śmierć.
 Castle zacisnęła palce w pięści.
 - Daj mi wreszcie spokój. Nie uda ci się mnie zdobyć. Nigdy.
 - Kłamiesz. Już powoli cię zdobywam. Zakładam się gdybym cię ignorował byś nie wytrzymała.
 - Założysz się - skrzyżowała ramiona.
 - Okay. Będziesz mnie jeszcze błagać, abym znów zaczął cię adorować - uśmiechnął się złośliwie i odszedł od niej.
 - Ja zawsze wygrywam - szepnęła sama do siebie.
 Pewnym krokiem ruszyła na przedostatni trening tego dnia.

 'Przegra. Ten jeden raz ze mną przegra' - myślał wesoło Stoll idąc do D.Blacka. Chodzi o to, że zmówili się przeciw córce Tanatosa. Obaj doskonale wiedzieli, że opiera się tak dla zasady.
 - I ot tak będziesz ją ignorować? - zagadnął syn Hypnosa.
 - Będę. Chcę jej pokazać, że żyć beze mnie nie może. Uda mi się. zobaczysz.
 - Travis, znam ją od zawsze. I wierz mi nawet jeśli coś ją będzie męczyć, dręczyć i prześladować w snach, to i tak się nie przyzna do błędu.
 - Skąd możesz mieć pewność, że tym razem tak zrobi?
 - Masz rację. Nie mam pewności. Co zrobisz, aby ci się udało?
 - Będę ją ignorować. Nie spojrzę na nią ani razu, nie odezwę się do niej. Nie wspomnę jej imienia póki nie zgodzi się ze mną, że beze mnie nie wytrzymuje.
 - Jestem całym sercem i duszą z tobą. Ciałem... to akurat niekoniecznie - zaśmiał się Demetrii.
 Poszli razem na ostatni trening czyli zapasy, których nauczała Clarisse LaRue. Razem z nimi na te zajęcia uczęszczali Ślizgoni. Byli nawet w tych bijatykach całkiem nieźli, ale w porównaniu z siłą córki Aresa wypadali marnie. Ale było przynajmniej zabawnie patrzeć jak chłopcy zostają powaleni przez dziewczynę.
 - Przy ich kondycji nie dotrwają do grudnia - powiedziała Clarisse Chejronowi.
 - Poczekamy, zobaczymy panno LaRue - odparł dziewczynie - a teraz biegiem pod prysznic! Za dwie godziny kolacja - krzyknął centaur.
 Obozowicze i uczniowie szkoły magii rzucili się niczym tabun wściekłych byków w stronę pryszniców.
 Chejron pokiwał głową z dezaprobatą. Z uśmiechem spokojnie poszedł w stronę Wielkiego Domu, aby także odświeżyć się przed posiłkiem. Nie musiał się spieszyć, zważywszy na to, że jest dość sporo dzieciaków do pryszniców.

 Kolacja przebiegała w względnym spokoju. Względnym dlatego, że mimo tego iż było głośno nikt się nie bił ani nie obrażał. Córka Tanatosa pierwszy raz jadła spokojnie, ponieważ pewien ktoś nie gapił się na nią. A syn Hermesa ledwo co wytrzymywał bez zerkania na blondynkę. Powstrzymywał go Connor, który szczypał go i zwracał co chwila uwagę.
 - Nie przegrasz tego zakładu - syknął Connor bratu - nie kiedy gra toczy się o najwyższą stawkę.
 - Wiem! Ale nie potrafię!
 - Znajdź sobie dziewczynę. Jakąś ładną. Niekoniecznie heroskę. Raczej czarownicę, ale nie jej kumpelę. Całuj się z nią na jej oczach, przytulaj, szeptaj coś na ucho. Zrób wszystko by była zazdrosna.
 - Nie zrobię takiego świństwa żadnej dziewczynie! - warknął Stoll.
 - To zapytaj któreś czy nie pomogłaby ci w twoim wyzwaniu. Może jakaś się zgodzi.
 - Zobaczymy - odpowiedział bratu i zajął się jedzeniem.


_________________
Długo mnie nie było, ale założyłam wattpada i tam się za bardzo rozpisałam. Niestety dla was, dla czytelników wattpada ok.
Rozdział kiepskiej jakości, ale to się nazywa mieć 4 blogi i dzielić wenę na nie wszystkie :\

15 stycznia 2016

Dlaczego?

Jest mi szczerze przykro, że nikt nie komentuje mojego bloga (jest tylko 1 kom!!!). Ja się staram pisać jak najczęściej, ale bez waszej opinii jest mi cholernie trudno. A teraz UWAGA! Mały szantażyk :D. Bez komentarzy rozdziały będą pojawiać się co kilka miesięcy, a ja wyrzutów sumienia mieć nie będę!

Pamiętajcie! 1 KOM=SZYBCIEJ DODANY ROZDZIAŁ

2 stycznia 2016

Rozdział szósty, czyli TO JA JESTEM TA ZŁA???

Rozdział  nie najdłuższy, ale weny BRAK! + mam jeszcze 3 inne logi do ogarnięcia, więc te resztki weny dzielę na 4 :\ . Komentujcie, bo to motywuje do dalszego pisania!
______________________

Minął już cały ciepły wrzesień i zaczął się chłodny październik. Travis przez ten cały czas składał ofiary bogom, których podsuwał mu Chejron, ale za nic w świecie nie chcieli mu pomóc. Po kolejnym niepowodzeniu dał sobie spokój z proszeniem bogów i wziął sprawy we własne ręce. Przestał prosić Rose o randki. Nie miał już na to siły. Zaproponował jej, aby zostali przyjaciółmi. Zgodziła się. Czyli pierwszy punkt za nim. Nawet sporządził sobie listę punktów:
  1. Przestać ją nachodzić
  2. Zaproponować przyjaźń
  3. Robić to co ona lubi
  4. W razie potrzeby wspierać lub pocieszać ją
  5. Akceptować jej charakter
  6. Powoli rozkochiwać ją w sobie
  7. Zaprosić ją na randkę

 Szedł uradowany na zajęcia z łucznictwa, które miał mieć godzinę później, ale ubłagał Chejrona, aby go przeniósł. Uśmiechnął się do Rose i zajął się swoim łukiem.

 - Dlaczego nie chcesz z nim być? - zapytała ponownie Dorcas.
 - Jest zbyt nachalny. Lubię go, ale nie kocham.
 - Skąd ta pewność?
 - Sama nie wiem - szepnęła sama do siebie i wystrzeliła strzałę.
 - Brawo - mruknęła Dor, kiedy strzała jej przyjaciółki trafiła w środek.
 - Dzięki. Pokażę ci jak dobrze wycelować - stanęła za nią - zamknij oczy i wyobraź sobie cel. Gdy to zrobisz otwórz je i wyceluj bez ociągania - Dorcas zrobiła jak poleciła jej Castle. I za pierwszym razem trafiła.
 - Udał się! Udało się! - krzyczała pełna euforii - udało się!
 - Moje gratulacje - uśmiechnęła się blondynka.

 Wieczorem było ognisko. Dorcas z resztą Gryfonów świętowała swój sukces. Rose wolała się trzymać trochę na uboczu, więc siedziała na skraju lasu i strugała strzały. Cały czas uśmiechała się pod nosem, bo doskonale wiedziała co planuje Travis. No cóż... głupia nie była. Prychnęła kiedy usłyszała wybuch śmiechu od strony ekipy Hermesa.
 - A ty znowu sama, co?
 - Tak mi lepiej, Nico. A ty?
 - Lubię z tobą posiedzieć. W końcu jesteśmy odrobinę podobni.
 - Ha! Odrobinę to za mało powiedziane. Gdzie byłeś przez ten czas?
 - Na gorącej, słonecznej plaży. Musiałem odpocząć od cienia.
 - A no tak - mruknęła Rose.
 - A jak tam Travis?
 - Zmienił taktykę podrywu.
 - Uda mu się?
 - Nico, skąd mam wiedzieć? Wiesz jaka jestem zmienna.
 - Wiem. Chodź do ogniska. Chcę się przywitać - wstał i pociągnął ją.
 - Nico, na serio nie mam ochoty na zabawę.
 - No to będziesz miała - odparł niewzruszony jej protestem.
 Jeszcze raz spróbowała się wyrwać, ale nic to nie dało, więc się poddała. Kiedy podeszli do ogniska poczuli przyjemnie ciepło i niesamowite zapachy pieczonych pianek czy kiełbasek.
 - Jaki był nasz najlepszy kawał? - zastanawiał się Syriusz, kiedy zapytali go jacyś herosi - pewnie ten z trzeciego roku, jak wszyscy nauczyciele w notatkach mieli bzdety, a w podręcznikach była nauka o mugolskiej biologii. I to we wszystkich - uśmiechnął się.
 - Mieliście wtedy szlaban na dwa miesiące. Pamiętam - odezwała się Rose.
 - Miło, że zdecydowałaś się do nasz dołączyć - wyszczerzył się Potter, a tamci herosi, gdy tylko ją zobaczyli, to odeszli na drugi koniec ogniska.
 - Co z nimi? - zapytał Lunatyk.
 - Boją się mnie - odparła blondynka - wszyscy mi powtarzają, że kiedy walczyłam z Uranosem byłam straszna. Byłam niczym sama śmierć. Przerażająca i jednocześnie piękna.
 - A co sądzi Travis? - mruknęła Zoey.
 - O co wam chodzi z tym Travisem?! Jeśli aż tak jesteście ciekawi, to go zapytajcie - oburzyła się i odeszła od ogniska.
 Obróciła się tylko raz i poszła do swojego domku. Kilkanaście metrów od niego usłyszała szelest. Szybko wyciągnęła sztylet.
 - Ołołoł. Ostrożnie z tym, bo kogoś pokaleczysz. I to dotkliwie.
 - Demetrii! Nie skradaj się tak. Mogłam cię zabić.
 - Nie przesadzaj. Przyszedłem ci powiedzieć, że twoje koleżanki spiskują przeciw tobie.
 - Doprawdy Black? Uważasz mnie za kretynkę?! Wiem o wszystkim. Nie jestem głucha i słyszałam jak gadają o NIM - podkreśliła ostatnie słowo.
 - Czemu go tak bardzo nie lubisz? Dlatego iż nie widzi w tobie tylko córki jednego z najbardziej przerażających bogów? A może dlatego, że przez niego wszyscy zwracają na ciebie uwagę. Nie można żyć w cieniu Rosalie! To zabija. Tak jak Nica - popatrzył na nią jeszcze raz i poszedł sobie.
 - A może moje życie jest do bani?
 Nie mów tak!
 - Och! Tato, lepiej siedź cicho - mruknęła i zniknęła za drzwiami swojego domku.

9 grudnia 2015

Rozdział piąty, czyli miłość jest chorobą

Tu Imagine World się kłania po dłuuuuuuuuugiej przerwie. Jak obiecałam rozdział pojawił się po SKOMENTOWANIU!!!
I zmieniam pisanie ze stylu pierwszoosobowego na trzecioosobowy.
Krótko, ale to tak dla zachęty do czytania. Mam nadzieję, że ktoś będzie komentował.

Z dedykacją dla Motylek K
_________________________________

W Obozie Herosów panował względny spokój, czyli herosi ćwiczyli, Pan D. leniuchował, a Chejron nadzorował zachowania uczestników obozu.
 Ale był to tylko względny spokój.
 Mimo iż Rosalie odrobinkę wybaczyła chłopakom, to nie chciała z nimi rozmawiać.
 Huncwoci byli wyluzowani i dobrze się bawili podczas zajęć obozowych.
 Bracia Stoll mieli podejście jak Huncwoci.
 A Gryfonki zastanawiały się jak mają pomóc biednemu Travisowi. Tylko Lily się w to nie mieszała. Doskonale wiedziała, że Castle wykorzysta to przeciw niej.
 Rose nie zdawała sobie, że jej przyjaciółki podpowiadają Stollowi jak powinien się zachowywać przy niej. Ale mimo to do uszu blondynki docierały wiadomości, o tym co synowie Hermesa wyprawiają.
 Dziewczyna obudzona kolejnymi koszmarami postanowiła pobiegać wokół obozu, choć zdawała sobie sprawę z tego, że to zbyt dużo do pokonania. Ale chciała biec. To jej pomagało ułożyć swoje myśli. Nie spodziewała się, że natknie się na również biegnącego Travisa. Herosi nie zauważyli się zderzyli się. Chłopak zachwiał się i upadł, pociągając za sobą Rose. Otępiła dziewczyna leżała na nim, a on się z niej śmiał.
 - Teraz wiem, że na mnie lecisz. Dosłownie i w przenośni - zanosił się śmiechem.
 Córka Tanatosa poderwała się na równie nogi. Patrzyła na niego jak na idiotę, którym zresztą stawał się przy niej.
 - Wybacz - opanował się i wstał - nie chciałem się z ciebie śmieć.
 - No właśnie widziałam - mruknęła pod nosem.
 Miała właśnie zawrócić w stronę domku, kiedy Travis złapał ją za łokieć.
 - Naprawdę przepraszam - powiedział szczerze patrząc w jej złote oczy.
 - Nie ma sprawy - spróbowała się lekko wyrwać, ale jej nie puścił - coś jeszcze?
 - Proszę, umów się ze mną.
 - Nie.
 - Daj temu wreszcie spokój, do jasnej cholery! - i pocałował ją.
 Rose została wzięta z zaskoczenia i nie wiedziała co się dzieje. Po sekundzie zdała sobie sprawę, że Stoll ją całuje. Była w szoku. Jednym szybkim ruchem odepchnęła go od siebie.
 - Nie rób tego więcej! - krzyknęła i odbiegła w stronę czarnego domku.
 - Rosalie! - próbował ją dogonić, ale ciągłe bieganie dziewczyny sprawiło, że stała się szybsza niż Travis - wybacz mi - szepnął, kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi domku.
 Tym czasem w domku Tanatosa Rosie oparła się odrzwi i zsunęła się na podłogę. Po jej policzkach ciekły łzy. Nie chciała, aby Travis ją pocałował, nie chciała jego miłości. Nie zasługiwała na to by być kochaną przez niego czy kogokolwiek. Miała już kilku chłopaków, ale im tylko zależało na ładnej dziewczynie, popularności, a trochę później seksie. Ale nigdy nie posunęła się aż tak daleko. Nie była dziwką!*
 Dopiero kiedy naszła pora na śniadanie wstała z podłogi i szybko się ogarnęła. Przebrała się z dresu w obozową koszulkę i dżinsy. Na posiłek dotarła punktualnie, czego nie można powiedzieć o uczniach z Hogwartu. Byli przyzwyczajeni, że śniadanie jest troszkę później niż w obozie, więc mieli problem z ogarnięciem się.
 Chejron nic nie powiedział na ich spóźnienie, co większości herosom się nie spodobało.
 Przez cały dzień Travis, kiedy tylko mógł przyglądał się złotookiej. Bez zwątpienia kochał ją. I to bardzo. Musiał ją tylko przekonać, żeby poznała go tego romantycznego i szarmanckiego (nie wierzę, że to napisałam!~dop. autora).
 - Chłopcze, dobrze się czujesz? - zagadnął Chejron podczas lekcji łucznictwa, gdy Stoll za którymś tam razem nie trafił w tarczę.
 - Jest zakochany - palną Connor za, co został zdzielony po głowie łukiem.
 - Rosalie Castle, tak? Nie wiem co ci doradzić. Jest trudna. Skomplikowana. Ale z tego co słyszałem starają ci się pomóc jej koleżanki, czyż tak? Spróbuj pomodlić się do jej ojca. Może cię usłyszy i ci pomoże. Nie pomiń przy tym swojego oraz Erosa, no wiesz w końcu to bóg miłości. Lepiej idź i zacznij od razu, bo jeszcze mi kogoś zabijesz przez tę dziewczynę - uśmiechnął się pokrzepiająco centaur.
 - Chejron jednak to mądry gość - powiedział sam do siebie i pobiegł w stronę stołówki. aby złożyć ofiarę z swoich przeszmuglowanych słodyczy i nie tylko.

____________________________
*UWAGA! W moim opowiadaniu mogą pojawić się różnego typu zwroty związane z seksem, gdyż ponieważ przeczytałam "Greya" i książka mi się spodobała, więc nie gańcie mnie za słownictwo.
Ps. Christian jest mega cudowny!
Ps2. Może kiedyś miniaturka z Greyem, ale nie zboczona!!!
Ps3. Możliwe, że Rose zostanie troszeczkę upodobniona do Christiana Greya, ale z charakteru, a nie z preferencji seksualnych
Ps4. Nie jestem ZBOCZONA!!!!!!
Ps5. Obsesja na punkcie wykrzykników!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ps6. Dużu tego Ps :D