______________________
Minął już cały ciepły wrzesień i zaczął się chłodny październik. Travis przez ten cały czas składał ofiary bogom, których podsuwał mu Chejron, ale za nic w świecie nie chcieli mu pomóc. Po kolejnym niepowodzeniu dał sobie spokój z proszeniem bogów i wziął sprawy we własne ręce. Przestał prosić Rose o randki. Nie miał już na to siły. Zaproponował jej, aby zostali przyjaciółmi. Zgodziła się. Czyli pierwszy punkt za nim. Nawet sporządził sobie listę punktów:
- Przestać ją nachodzić
- Zaproponować przyjaźń
- Robić to co ona lubi
- W razie potrzeby wspierać lub pocieszać ją
- Akceptować jej charakter
- Powoli rozkochiwać ją w sobie
- Zaprosić ją na randkę
Szedł uradowany na zajęcia z łucznictwa, które miał mieć godzinę później, ale ubłagał Chejrona, aby go przeniósł. Uśmiechnął się do Rose i zajął się swoim łukiem.
- Dlaczego nie chcesz z nim być? - zapytała ponownie Dorcas.
- Jest zbyt nachalny. Lubię go, ale nie kocham.
- Skąd ta pewność?
- Sama nie wiem - szepnęła sama do siebie i wystrzeliła strzałę.
- Brawo - mruknęła Dor, kiedy strzała jej przyjaciółki trafiła w środek.
- Dzięki. Pokażę ci jak dobrze wycelować - stanęła za nią - zamknij oczy i wyobraź sobie cel. Gdy to zrobisz otwórz je i wyceluj bez ociągania - Dorcas zrobiła jak poleciła jej Castle. I za pierwszym razem trafiła.
- Udał się! Udało się! - krzyczała pełna euforii - udało się!
- Moje gratulacje - uśmiechnęła się blondynka.
Wieczorem było ognisko. Dorcas z resztą Gryfonów świętowała swój sukces. Rose wolała się trzymać trochę na uboczu, więc siedziała na skraju lasu i strugała strzały. Cały czas uśmiechała się pod nosem, bo doskonale wiedziała co planuje Travis. No cóż... głupia nie była. Prychnęła kiedy usłyszała wybuch śmiechu od strony ekipy Hermesa.
- A ty znowu sama, co?
- Tak mi lepiej, Nico. A ty?
- Lubię z tobą posiedzieć. W końcu jesteśmy odrobinę podobni.
- Ha! Odrobinę to za mało powiedziane. Gdzie byłeś przez ten czas?
- Na gorącej, słonecznej plaży. Musiałem odpocząć od cienia.
- A no tak - mruknęła Rose.
- A jak tam Travis?
- Zmienił taktykę podrywu.
- Uda mu się?
- Nico, skąd mam wiedzieć? Wiesz jaka jestem zmienna.
- Wiem. Chodź do ogniska. Chcę się przywitać - wstał i pociągnął ją.
- Nico, na serio nie mam ochoty na zabawę.
- No to będziesz miała - odparł niewzruszony jej protestem.
Jeszcze raz spróbowała się wyrwać, ale nic to nie dało, więc się poddała. Kiedy podeszli do ogniska poczuli przyjemnie ciepło i niesamowite zapachy pieczonych pianek czy kiełbasek.
- Jaki był nasz najlepszy kawał? - zastanawiał się Syriusz, kiedy zapytali go jacyś herosi - pewnie ten z trzeciego roku, jak wszyscy nauczyciele w notatkach mieli bzdety, a w podręcznikach była nauka o mugolskiej biologii. I to we wszystkich - uśmiechnął się.
- Mieliście wtedy szlaban na dwa miesiące. Pamiętam - odezwała się Rose.
- Miło, że zdecydowałaś się do nasz dołączyć - wyszczerzył się Potter, a tamci herosi, gdy tylko ją zobaczyli, to odeszli na drugi koniec ogniska.
- Co z nimi? - zapytał Lunatyk.
- Boją się mnie - odparła blondynka - wszyscy mi powtarzają, że kiedy walczyłam z Uranosem byłam straszna. Byłam niczym sama śmierć. Przerażająca i jednocześnie piękna.
- A co sądzi Travis? - mruknęła Zoey.
- O co wam chodzi z tym Travisem?! Jeśli aż tak jesteście ciekawi, to go zapytajcie - oburzyła się i odeszła od ogniska.
Obróciła się tylko raz i poszła do swojego domku. Kilkanaście metrów od niego usłyszała szelest. Szybko wyciągnęła sztylet.
- Ołołoł. Ostrożnie z tym, bo kogoś pokaleczysz. I to dotkliwie.
- Demetrii! Nie skradaj się tak. Mogłam cię zabić.
- Nie przesadzaj. Przyszedłem ci powiedzieć, że twoje koleżanki spiskują przeciw tobie.
- Doprawdy Black? Uważasz mnie za kretynkę?! Wiem o wszystkim. Nie jestem głucha i słyszałam jak gadają o NIM - podkreśliła ostatnie słowo.
- Czemu go tak bardzo nie lubisz? Dlatego iż nie widzi w tobie tylko córki jednego z najbardziej przerażających bogów? A może dlatego, że przez niego wszyscy zwracają na ciebie uwagę. Nie można żyć w cieniu Rosalie! To zabija. Tak jak Nica - popatrzył na nią jeszcze raz i poszedł sobie.
- A może moje życie jest do bani?
Nie mów tak!
- Och! Tato, lepiej siedź cicho - mruknęła i zniknęła za drzwiami swojego domku.
- Dlaczego nie chcesz z nim być? - zapytała ponownie Dorcas.
- Jest zbyt nachalny. Lubię go, ale nie kocham.
- Skąd ta pewność?
- Sama nie wiem - szepnęła sama do siebie i wystrzeliła strzałę.
- Brawo - mruknęła Dor, kiedy strzała jej przyjaciółki trafiła w środek.
- Dzięki. Pokażę ci jak dobrze wycelować - stanęła za nią - zamknij oczy i wyobraź sobie cel. Gdy to zrobisz otwórz je i wyceluj bez ociągania - Dorcas zrobiła jak poleciła jej Castle. I za pierwszym razem trafiła.
- Udał się! Udało się! - krzyczała pełna euforii - udało się!
- Moje gratulacje - uśmiechnęła się blondynka.
Wieczorem było ognisko. Dorcas z resztą Gryfonów świętowała swój sukces. Rose wolała się trzymać trochę na uboczu, więc siedziała na skraju lasu i strugała strzały. Cały czas uśmiechała się pod nosem, bo doskonale wiedziała co planuje Travis. No cóż... głupia nie była. Prychnęła kiedy usłyszała wybuch śmiechu od strony ekipy Hermesa.
- A ty znowu sama, co?
- Tak mi lepiej, Nico. A ty?
- Lubię z tobą posiedzieć. W końcu jesteśmy odrobinę podobni.
- Ha! Odrobinę to za mało powiedziane. Gdzie byłeś przez ten czas?
- Na gorącej, słonecznej plaży. Musiałem odpocząć od cienia.
- A no tak - mruknęła Rose.
- A jak tam Travis?
- Zmienił taktykę podrywu.
- Uda mu się?
- Nico, skąd mam wiedzieć? Wiesz jaka jestem zmienna.
- Wiem. Chodź do ogniska. Chcę się przywitać - wstał i pociągnął ją.
- Nico, na serio nie mam ochoty na zabawę.
- No to będziesz miała - odparł niewzruszony jej protestem.
Jeszcze raz spróbowała się wyrwać, ale nic to nie dało, więc się poddała. Kiedy podeszli do ogniska poczuli przyjemnie ciepło i niesamowite zapachy pieczonych pianek czy kiełbasek.
- Jaki był nasz najlepszy kawał? - zastanawiał się Syriusz, kiedy zapytali go jacyś herosi - pewnie ten z trzeciego roku, jak wszyscy nauczyciele w notatkach mieli bzdety, a w podręcznikach była nauka o mugolskiej biologii. I to we wszystkich - uśmiechnął się.
- Mieliście wtedy szlaban na dwa miesiące. Pamiętam - odezwała się Rose.
- Miło, że zdecydowałaś się do nasz dołączyć - wyszczerzył się Potter, a tamci herosi, gdy tylko ją zobaczyli, to odeszli na drugi koniec ogniska.
- Co z nimi? - zapytał Lunatyk.
- Boją się mnie - odparła blondynka - wszyscy mi powtarzają, że kiedy walczyłam z Uranosem byłam straszna. Byłam niczym sama śmierć. Przerażająca i jednocześnie piękna.
- A co sądzi Travis? - mruknęła Zoey.
- O co wam chodzi z tym Travisem?! Jeśli aż tak jesteście ciekawi, to go zapytajcie - oburzyła się i odeszła od ogniska.
Obróciła się tylko raz i poszła do swojego domku. Kilkanaście metrów od niego usłyszała szelest. Szybko wyciągnęła sztylet.
- Ołołoł. Ostrożnie z tym, bo kogoś pokaleczysz. I to dotkliwie.
- Demetrii! Nie skradaj się tak. Mogłam cię zabić.
- Nie przesadzaj. Przyszedłem ci powiedzieć, że twoje koleżanki spiskują przeciw tobie.
- Doprawdy Black? Uważasz mnie za kretynkę?! Wiem o wszystkim. Nie jestem głucha i słyszałam jak gadają o NIM - podkreśliła ostatnie słowo.
- Czemu go tak bardzo nie lubisz? Dlatego iż nie widzi w tobie tylko córki jednego z najbardziej przerażających bogów? A może dlatego, że przez niego wszyscy zwracają na ciebie uwagę. Nie można żyć w cieniu Rosalie! To zabija. Tak jak Nica - popatrzył na nią jeszcze raz i poszedł sobie.
- A może moje życie jest do bani?
Nie mów tak!
- Och! Tato, lepiej siedź cicho - mruknęła i zniknęła za drzwiami swojego domku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz